niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział 3.



Znaleziono wyniki do szukanej frazy: Cara Delevingne.

Nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to robię. Ta dziewczyna naprawdę mnie zainteresowała. Nie chodzi o to, że jest bardzo ładna, ale te siniaki na jej dłoniach i historia z samobójstwem trochę mnie przestraszyła. Nie chciałem dopuścić do tego, żeby komuś stała się krzywda. Chciałem trochę się o niej dowiedzieć. Może to pomogłoby w rozgryzieniu zagadki jej siniaków. Mam możliwość obserwacji jej, bo mieszka dokładnie naprzeciwko Holand. Załączył się mój detektywistyczny zmysł. Nie ma się co dziwić. Mój tata jest komendantem, a mama prokuratorem w naszym mieście. Zainteresowanie kryminalistyką płynie w moich żyłach od dziecka.
Wszedłem na profil Cary na Facebooku. Kilka zdjęć, udostępnia dużo piosenek, żadnych jej prywatnych wpisów. Chyba lubi Birdy. Jej zdjęcia nie są za bardzo pozytywne. Bardziej mroczne i głównie czarno-białe. Przejrzałem jej cały profil i na samym końcu znalazłem jej filmik. Włączyłem go. Było to coś w rodzaju teledysku do piosenki Coldplay. Była tam taka uśmiechnięta. Zupełnie inna dziewczyna. Co takiego stało się, że tak bardzo się zmieniła?

~*~

-Tato, możemy porozmawiać? - spytałem, wchodząc do jego biura. Miał oddzielny pokój w domu, tak jak moja mama, żeby móc pracować w spokoju. Nie chciał zostawać dłużej na komendzie, więc wracał z dokumentami tu, żeby spędzić więcej czasu z nami. Nie udawało mu się to najlepiej, bo nawet jeśli wracał wcześniej to większość czasu siedział zamknięty w swoim pokoju. Taka praca. Na szczęście w weekendy mieliśmy czas wyłącznie dla siebie i naszej rodziny. Chyba tylko dzięki tym dwóm dniom w tygodniu nasza rodzina się jeszcze nie rozpadła. W innym przypadku nie byłoby już tak kolorowo.
-Jasne, co się dzieje? - spytał, odkładając na bok papiery.
-Ok, zacznę od początku. - powiedziałem i wyjaśniłem mu całą sytuację z Carą. Wysłuchał mnie uważnie.
-I w czym dokładnie mam ci pomóc?
-Jesteś policjantem, wiesz co trzeba robić w takiej sytuacji. Mam z nią porozmawiać, czy iść do pedagoga? - westchnąłem i usiadłem na krześle przy drzwiach.
-Najlepszą opcją byłoby porozmawianie z nią. Z pedagogiem może nie chcieć rozmawiać. Z rówieśnikami może być jej łatwiej. Siniaki nie muszą świadczyć o przemocy. Może się przewróciła. Niektóre osoby są podatne na takie urazy. Trochę słyszałem o jej ojcu. Sprawdzę jutro, jak się nazywa i czy mamy go w kartotekach. Spróbujcie powoli się do niej zbliżyć. To może jej pomóc najbardziej. Musi wiedzieć, że ktoś jest przy niej.  - doradził. Ma rację. Zrobię tak, jak on powiedział.
-Dzięki. Postaram się z nią porozmawiać. Albo poproszę Hol.
-Co u niej? Dawno nas nie odwiedzała. - zagadał. Kolejny, który myśli, że Roden zostanie jego synową. Cóż, prawdopodobnie jest w ogromnym błędzie.
-Jesteś świadomy, że widuję się z nią codziennie po kilka godzin w szkole? To wystarczające. - odparłem. Ten człowiek wyobraża sobie zbyt wiele.
-To co? Zaproś ją do nas na obiad w niedzielę. Niech wpadnie z rodzicami. Dobrze będzie spotkać się z naszymi sąsiadami. - uśmiechnął się. Wiedział, że mu nie odmówię.
-Dobra. - westchnąłem i wyszedłem. Zszedłem na dół do kuchni po butelkę wody i udałem się do mojego pokoju. Zobaczyłem, że Holand jest dostępna na czacie.

@dylanobrien: znowu się zaczyna...

@holandroden: o co chodzi?

@dylanobrien: mój tata zaprasza Ciebie i Twoich rodziców na obiad w weekend

@holandroden: to sympatyczne z jego strony.

@holandroden: powinieneś się od niego uczyć uprzejmości!

@holandroden: przynajmniej on zaprasza mnie do Twojego domu...

@dylanobrien: przecież dobrze wiesz że możesz wpaść codziennie o każdej porze

@dylanobrien: drzwi od mojego balkonu są zawsze dla Ciebie otwarte <3

@holandroden: jedyne czego chcę to wpinać się do Twojego pokoju po balkonie. To takie romantyczne Dylan. Przeszedłeś samego siebie...

@dylanobrien: I tak to kochasz xx

@holandroden: chyba będę musiała przestać -.-

Zamknąłem laptopa i zdjąłem ciuchy. Położyłem się do łóżka i próbowałem ustalić jakiś plan na jutrzejszy dzień. Muszę porozmawiać z moimi przyjaciółmi. Wiem, że nie zostawię tak po prostu sprawy Cary Delevingne.

~*~

Mam nadzieję, że zaczyna Wam się to podobać. Liczę na to. xx I liczę na Wasze komentarze i gwiazdki. :)

Rozdziały mega krótkie, ale mam nadzieję, że cieszycie się, że dodaję je co kilka dni. Może niedługo uda mi się zrobić jakiś maraton. ;) Co Wy na to?

piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 2.



-Dawać, panienki! Jeszcze kilka okrążeń! Z taką kondycją możecie sobie wsadzić mistrzostwa tam, gdzie wzrok nie sięga. Kurwa, Dallas, słyszysz, co mówię?! - wrzeszczał nasz trener. Rozumiem, że chce wygrać ten puchar, ale niech może sam spróbuje biegać tyle, co my. Przez cały sezon rozgrzewaliśmy się sami, każdy w swoim zakresie, a nagle przypomniało mu się, że jest naszym trenerem i musi nas odpowiednio "przygotować". Trochę za późno, biorąc pod uwagę, że przez 5 miesięcy nie robił nic, a wydaje mi się, że w 2 godziny nie nadrobimy wszystkiego. - Dylan, przestań myśleć i zacznij ćwiczyć!
-Przecież biegam. O co panu chodzi?! - warknąłem, bo miałem dzisiaj niezbyt dobry dzień.
-Widocznie robienie tych dwóch rzeczy na raz sprawia ci zbyt wiele trudności. - zaśmiał się Daniel.
-Spieprzaj. - powiedziałam i pokazałem mu środkowego palca. To będzie ciężki trening.

~*~

Następnego dnia nie mogłem się ruszyć. Dostaliśmy taki wycisk od trenera, że nie mogłem dotknąć moich nóg, a co dopiero chodzić. Myślałem, że uda mi się zostać w domu, ale moi rodzice się na to nie zgodzili, a nie miałem ochoty na wagary. I tak musiałbym wyjść z domu, więc wyszłoby na to samo, jeśli poszedłbym do szkoły. A kartkówka z chemii sama się nie napisze. 
-Wyglądacie okropnie. - skomentowała Lily, gdy tylko dołączyła do nas na korytarzu. Była długa przerwa, którą mieliśmy w zwyczaju spędzać razem. No przynajmniej ja, Hol i Lily, bo Daniel czasem wyrusza na poszukiwanie dziewczyn. Tym razem, tak jak ja, jest na to zbyt zmęczony. 
-Dzięki, Lily. Za to ty jesteś jak zwykle przemiłą żmiją. - odparł Daniel, a ja przybiłem mu piątkę. Był wredny, ale należało się. 
-Wow. - skomentowała Hol i usiadła obok mnie. - Dał wam popalić, huh? - spytała, a ja tylko westchnąłem i oparłem głowę o jej ramię. Objęła mnie ramieniem i podrapała po szyi tak, jak wie, że lubię kiedy robi. 
-I wy mówicie, że nie jesteście parą. - parsknął Sharman, wskazując na mnie i Holand. 
-Bo nie jesteśmy. - powiedziała ruda. 
-To przestańcie się tak zachowywać! Normalnie rzygam tęczą, jak na was patrzę. Z resztą, niby nie jesteście razem, ale żadne z was nie szuka chłopaka ani dziewczyny. Czemu? 
-Jak znajdziesz mi jakąś dobrą dziewczynę to spoko. Nie szukam nic na siłę. Jest mi dobrze, tak jak jest. Co się tak przyczepiłeś? - zapytałem w końcu. Nigdy mu nie przeszkadzała moja relacja z Hol. Dobrze wiedział, że ją kocham. 
-Bo znowu cała szkoła będzie gadać, że jesteście razem. 
-Nie jesteśmy, zrozum. - powiedziałem. 
-Czysta przyjaźń. - dodała dziewczyna i uśmiechnęła się do mnie. Zdecydowanie najpiękniejszy uśmiech na ziemi. 
-Nigdy tego nie zrozumiem. - westchnął. 
-Słyszeliście o tej nowej? - zapytała Lily, która ignorowała naszą rozmowę i wpatrywała się w swój telefon.
-Jakiej nowej? - spytałem. 
-No ta dziewczyna, która przyszła w tym roku, chodzi ze mną do klasy. Jak możesz jej nie znać? Widujemy się z nią prawie codziennie. Cara. - wyjaśniła. Chyba nie kojarzę. 
-Taka wysoka blondynka? Dosyć ładna? - zapytał Daniel.
-Tak!
-Co z nią? - zaciekawiłem się.
-Ludzie mówią, że chce popełnić samobójstwo. Dodaje ciągle jakieś smutne piosenki na Facebooka. Widać po niej, że jest ponura i nigdy się nie uśmiecha. Często odlatuje i nie skupia się na lekcjach. Ostatnio jak mieliśmy W-f to ćwiczyła w długich spodniach i koszulce z długim rękawem. Nie byłoby to dziwne, gdyby na sali nie było strasznie gorąco. A najdziwniejsze jest to, że jak stałam obok niej, to przez przypadek podwinął jej się rękaw. Miała na ręku dużo siniaków.
-Rozmawiałaś z nią o tym? - wtrąciła się Holand.
-Próbowałam, ale od razu zaciągnęła rękaw i zignorowała mnie. Ona może mieć jakieś problemy. 
-Może coś dzieje się w jej domu? Albo chłopak ją bije? 
-Z tego co wiem, nie ma chłopaka. 
-Dziwne. - powiedziałem bardziej do siebie. Zacząłem się zastanawiać nad tą sytuacją i tą dziewczyną. Coś tutaj jest nie tak.
-Patrzcie, idzie. - szepnęła Lily. Spuściłem wzrok, żeby nie gapić się na nią bezczelnie jak robi to Sharman. Dopiero po chwili na nią zerknąłem, akurat wtedy, kiedy ona spojrzała na mnie. Coś w niej było. Coś, przez co nie mogłem oderwać od niej wzroku. I wtedy mnie olśniło.
-Ludzie, ona ostatnio przeprowadziła się na moje osiedle. Jej ojciec nie jest normalny.

~*~

I co powiecie na taką sytuację? :) Troszkę się dzieje, huh?

Oficjalnie: Dylan&Holand to friendship goal.

Doszłam do wniosku, że będę pisała krótkie rozdziały, ale postaram się dodawać je częściej. Może uda mi się pisać coś dłuższego, ale nie teraz, bo początki pisze się najtrudniej. ;)

Jesteście tu? Dajcie o sobie znać! xx

wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 1.


-Panie O'brien! - krzyknęła pani Smith, nauczycielka matematyki, wyrywając mnie tym samym ze snu. Tej nocy spałem naprawdę źle i nawet nie byłem w stanie kontrolować swojego ciała, które samo zdecydowało o tym, że utnę sobie krótką drzemkę. - Widzę, że ta lekcja bardzo pana nudzi. Zapraszam do tablicy, sprawdzimy, czy naprawdę umie pan ten temat. - powiedziała, a ja w duchu się zaśmiałem. Zawsze tak robiła. Gdy tylko zauważyła, że nie skupiam się na lekcji, brała mnie do odpowiedzi. Pech chciał, że nigdy nie udało jej się mnie zagiąć. Pech albo moja inteligencja.
-Który przykład pani profesor? - uśmiechnąłem się, aby jeszcze bardziej ją zdenerwować. Wstałem z ławki i wziąłem podręcznik.
-Zadanie dziesiąte, przykład F. - warknęła. Zerknąłem do książki i parsknąłem śmiechem.
-Ciąg geometryczny? Mogła się pani bardziej postarać. - powiedziałem, a klasa lekko się zaśmiała. Wykonałem zadanie i wróciłem do ławki. Pani Smith tylko odprowadziła mnie wzrokiem, ale nic więcej nie powiedziała.
-Niedługo wylądujesz u pedagoga za twoje odzywki. - zaśmiała się Hol, gdy usiadłem obok niej.
-A ty razem ze mną! Zagadujesz mnie na lekcji. Nie ładnie pani Roden. Należy Ci się uwaga! - wyszeptałem, żeby stara nauczycielka już więcej nie zawracała mi głowy.

~*~

-Kiedy zaczynacie mistrzostwa? - zapytała Lily, kiedy na długiej przerwie obiadowej siedzieliśmy na głównym korytarzu.
-Jeszcze nie mamy rozpiski. Został nam chyba jeszcze jeden mecz fazy grupowej, ale nie wiemy, czy drużyna w ogóle się pojawi. - odpowiedziałem.
-Gracie u nas czy na wyjeździe? - zaciekawiła się Lil.
-Prawdopodobnie u nas. Rok temu wygraliśmy my, więc warto by było obronić tytuł u siebie. - wtrącił się Daniel. Oboje należeliśmy do szkolnej drużyny siatkówki. Cała nasza czwórka chodziła do ostatniej klasy liceum. Różnicą było to, że ja i Holand chodziliśmy na profil z rozszerzoną matematyką i chemią, Daniel z angielskim i geografią, a Lily na kierunek artystyczny. Znamy się od czasów poprzedniej szkoły i los chciał, że wylądowaliśmy w jednym liceum. Jesteśmy czteroosobową bandą świrów, a przez nasze zdolności do sportu, sztuki i nauki, jesteśmy dość rozpoznawalni w tej szkole. Zwłaszcza od początku tego roku, kiedy zostałem wybrany na kapitana drużyny. Mały prezent od trenera na zakończenie szkoły. Każdy z nas był inny. Lily to ta cicha dziewczyna, która dopiero po dłuższej znajomości pokazuje swoje pazurki i okazuje się, że jednak ma jakieś życie poza swoimi farbami i sztalugą. To ona próbuje wybijać nam z głowy durne pomysły, w które i tak, prędzej czy później, ją wplątujemy. Daniel to chłopak, któremu żadna się nie oprze. Z tym swoim szarmanckim uśmiechem i lokami na głowie może mieć każdą. I świnia to wykorzystuje. Jest znany ze swojego podrywu i dosyć imprezowego trybu życia, w które wciąga też i nas. A to, że gra w siatkówkę i chwali się swoim sześciopakiem prawie po każdym meczu, dodaje mu jeszcze więcej fanek. Jest też Holand. To ta, którą znam najdłużej i łączy mnie z nią najwięcej. Mądra i inteligentna. Stanowcza i uparta. Wystarczyłoby tylko lekkie skinienie jej palcem, a wskoczyłbym w ogień. Oddałbym dla niej wszystko. Jest moją opoką, moją pomocą, moim oparciem i skarbem. Kocham ją, a ona mnie. Mimo to, nie łączy nas nic więcej poza dozgonną przyjaźnią. I w ogóle nam to nie przeszkadza. Ustaliliśmy kiedyś, że będziemy przy sobie zawsze i wszędzie, a związek nie pozwoliłby nam dotrzymać tej obietnicy. Czasem zdarza nam się przytulać, trzymać za ręce, czy nawet całować się w policzek, ale wiemy na jakiej zasadzie to pracuje. Ludzie mówią swoje, ale my i tak wiemy lepiej, co jest grane. Na sam koniec jestem ja. Dylan O'brien. Kapitan drużyny siatkarskiej. Zdolny matematyk. Dusza towarzystwa. Nie lubię pomidorów, a całe życie mógłbym żywić się w McDonald's. Mam swój rozum, a co się z tym równa, rodzice darzą mnie ogromnym zaufaniem. Nie mam problemów w szkole. Nie palę, a piję tylko, gdy jest jakaś okazja. Nigdy nie zaliczyłem zgona, nie próbowałem narkotyków i nie bawie się w jednonocne przygody. Uwielbiam mój motor, na którym mogę spędzić resztę życia. Staram się być normalnym chłopakiem z marzeniami, mimo że ludzie doszywają mi różne łatki. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedna noc i jedna dziewczyna, która zniszczyła wszystko, co do tej pory osiągnąłem.

~*~

Witam na moim kolejnym fanfiction. Mam nadzieję, że wstęp Was zaciekawił, mimo że trochę wieje nudą. Musiałam wprowadzić Was w klimat tego opowiadania i opowiedzieć trochę o jego bohaterach. ;) Postaram się dodawać rozdziały częściej, ale raczej nie będą one zbyt długie. 

Łapcie też zwiastun :) (Przepraszam, że film jest taki rozjechany, ale program trochę mi go zniszczył, a ja jestem zbyt leniwa, by go poprawiać lol)



See ya soon xx