czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 5.


Dzisiejszy dzień w szkole zapowiadał się źle. Z powodu jakiejś małej epidemii w naszej szkole dużo nauczycieli było na zwolnieniach i niestety mieliśmy mieć łączone lekcje. Według mnie to nie miało najmniejszego sensu, gdyż co takiego moja klasa typowo matematyczna miałaby robić z plastykami? Jeżeli nauczyciele myśleli, że będę przez kilka godzin malował deltę to grubo się mylili. Jedynym plusem było to, że dzisiejszego dnia mieliśmy dwie godziny WF-u, co dla mnie było wybawieniem. Niestety nasz nauczyciel, jak zawsze miał co do mnie inne plany. 
-Wiem, że warunki mamy tragiczne, ale musimy pomieścić trzy klasy na tej małej sali gimnastycznej. Liczę na waszą współpracę, bo nie mam zamiaru was wszystkich przekrzykiwać. Zaczniemy od rozgrzewki, a potem coś wymyślimy. Z tego, co widzę to dziewczyny nie bardzo mają chęć ćwiczyć, więc może chłopcy w coś pograją, a dziewczyny zwyczajnie sobie posiedzicie. - zaproponował trener. Może to nie był głupi pomysł.
-W końcu będziecie mogły popatrzeć bezkarnie na to, jak pocimy się z Dylan'em na boisku. - zaśmiał się Daniel do Holland i Lily, które z nami stały. Collins przewróciła oczami i prychnęła.
-Albo patrzeć jak wy dwaj idioci upokarzacie się przed wszystkimi. O tak, ta wersja jest bardziej prawdopodobna.
-Jak możesz tak o mnie mówić? - zapytałem z pretensją w głosie. - To, że z Danielem sobie dokuczcie zalotnie nie znaczy, że musicie mnie do tego mieszać. - powiedziałem, a Sharman aż się zakrztusił.
-Dokuczamy zalotnie? - zaśmiał się. - I mówi to ktoś, kto jest w takim friendzonie, że niedługo będziesz tak głęboko, że światła nie zobaczysz. - powiedział pokazując na mnie i Hol.
-Ej! - oburzyła się rudowłosa. - Odwal się od nas. - warknęła i podeszło do mnie, przytulając się do mojej klatki piersiowej. Automatycznie objąłem ją ramieniem.
-I o tym właśnie mówię. Prędzej ja się prześpię z Lily, niż wy będziecie normalną parą. - rzucił, a dziewczyna walnęła go w głowę.
-Daniel, co ty kurde sobie myślisz?! Przestań marzyć! - krzyknęła, a większa część naszych klas zwróciła na nas uwagę.
-Chyba lubisz mieć publikę, kiedy mnie bijesz, co? - zaśmiał się chłopak. Przysięgam, zadaję się z bandą idiotów. 
-Chyba Hol lubi sprawiać, że dziewczyny ze szkoły są zazdrosne o Dylana. - powiedziała Collins. 
-Chyba wy powinniście się leczyć u psychiatry. Mogę was nawet tam zaprowadzić. - zaproponowałem.
-Pewnie znasz drogę na pamięć. Z przyzwyczajenia poszedłbyś tam nawet w ciemności. - zaśmiała się Roden. Odsunąłem się od niej momentalnie.
-I ty przeciwko mnie?! - zdziwiłem się i obrażony zacząłem od nich odchodzić. Nie minęła chwila, jak poczułem ciężar na swoich plecach. Złapałem dziewczynę za uda, żeby nie spadła, a ta owinęła ręce wokół mojej szyi.
-Wiesz, że żartowałam Dyl. - zaśmiała się. - Powodzenia w ćwiczeniach. - złożyła całusa na moim policzku i zeskoczyła ze mnie. Nie mogłem przestać się uśmiechać. Moi przyjaciele są naprawdę nienormalni.

~*~

-Dawaj Dylan, teraz ty. - powiedział do mnie rozgrywający. Tak jak trener obiecał, dziewczyny siedzą na trybunach, a my gramy w siatkówkę. Drużyna szkoły na resztę. Oczywiście nie mieli z nami jakichkolwiek szans, ale dla nas to była zwykła przyjemność, żeby pokazać się przed taką publicznością. Wyskoczyłem do ataku. Piłka niestety nie ułożyła się w mojej dłoni tak, jakbym tego chciał i zamiast uderzyć ją w stronę boiska, uderzyłem ją prosto w stronę drzwi, którymi ktoś akurat wchodził. Uderzyłem tą osobę prosto w brzuch. Wszyscy zszokowani stanęli na boisku i przyglądali się mi. Ja natomiast pobiegłem prosto do poszkodowanej. 
-Mój Boże, nic ci nie jest? - spytałem od razu, podając rękę dziewczynie. Nie przyjęła mojej pomocy i podniosła się o własnych siłach. 
-Może następnym razem spróbuj celować w boisko, a nie we mnie. - warknęła, nie podnosząc nawet na mnie wzroku.
-Woah, spokojnie. - powiedziałem. - Nie zrobiłem tego celowo.
-Wszystko ok? - podbiegł do nas trener. Dziewczyna kurczowo trzymała się za brzuch. - Dylan, zaprowadź ją do pielęgniarki. - powiedział zdenerwowany.
-Poradzę sobie sama. - wyszeptała niepewnie, jakby bała się nerwowej postawy nauczyciela.
-Bez dyskusji! Idziecie we dwójkę. - krzyknął i niewiele myśląc złapałem dziewczynę za ramię i poprowadziłem w stronę wyjścia. Gdy byliśmy poza salą, strzepnęła moją rękę.
-Nie musisz ze mną iść. Wiem, gdzie iść. - burknęła od niechcenia. Co to za dziewczyna? Ruszyła szybszym krokiem. Dogoniłem ją i odwróciłem w swoją stronę.
-Słuchaj, zrobiłem to niechcący, nie musisz być dla mnie niemiła. Przepraszam, ok? Po prostu... - zaciąłem się, kiedy dziewczyna w końcu spojrzała na mnie i zgarnęła włosy ze swojej twarzy. Zmrużyłem oczy nie wierząc, że to ona.
-Nie gap się na mnie! - warknęła i po raz kolejny starała się ode mnie uciec. Znowu na to nie pozwoliłem.
-Czekaj, ja cię znam... To ty jesteś Cara. - powiedziałem, a dziewczyna zesztywniała, jakby to, co powiedziałem ją uraziło.
-Brawo, O'brien. - wyszeptała i poszła w stronę gabinetu. Skąd ona mnie zna?

~*~

Taki troszkę nudny, ale w końcu poznaliśmy Carę! Przywitajmy ją brawami (i komentarzami lol). Ok, postaram się zrobić w niedzielę wieczorem jakiś maraton. Co Wy na to? Jedyny warunek to jakiś odzew z Waszej strony. :) Piszcie, piszcie, piszcie! :D
Kocham Was xx


Rozdział 4.


-Jak w szkole, Dylan? - zapytała pani Roden. Naprawdę nie chciałem rozmawiać na ten temat, zwłaszcza, że była niedziela. Wystarczy mi myśl, że już jutro będę musiał wrócić tam ponownie.
-W porządku. Pani od matmy jak zawsze jest dla mnie złośliwa, ale jeszcze nie udało jej się mnie zagiąć. - zaśmiałem się, a reszta mi zawtórowała. Siedzieliśmy właśnie na tarasie mojego domu. Pogoda była świetna. Słońce świeciło tak niesamowicie. 
-Nie dziw się jej, skoro zasypiasz na lekcjach. - odparła Hol i pokazała mi język.
-Jak to zasypiasz na lekcjach? - zdziwiła się moja mama. No tak, ona o niczym nie wie.
-Oj zdarzyło się raz czy dwa. - machnąłem ręką. Przecież mam dobre oceny.
-A co z tą waszą koleżanką, o którą pytałeś? - zapytał mój tata. Holland spojrzała na mnie zszokowana.
-Nic, nie widziałem jej w tym tygodniu w szkole. - odpowiedziałem. Niedziela to nie jest dobry dzień na takie rozmowy. Moi rodzice i państwo Holland zaczęli rozmawiać na bardziej zawodowe tematy. Wyłączyłem się z rozmowy, bo wydawała mi się strasznie nudna. 
-Tak, tak, idź spać Dylan. - powiedziała Hol, obejmując mnie ramieniem. Zaśmiałem się lekko.
-Dzięki, tego mi trzeba. - mruknąłem, czując jak bawi się moimi włosami. Mówiłem już jak ją kocham?
-Ale najpierw wytłumacz mi, o jaką koleżankę pytałeś swojego tatę. 
-A co? Zazdrosna jesteś? - zaśmiałem się.
-Tak, o twojego tatę. - przewróciła oczami. - Pytam poważnie.
-Pytałem o tą całą dziewczynę z klasy Lily. Cara czy jakoś tak.
-Czemu?
-Oj, daj spokój. Jest piękna niedziela, więc nie ma co zawracać sobie nią głowę. Chciałem się dowiedzieć co nieco o jej ojcu, ale tata jeszcze nie szukał informacji na jego temat. Jak będę coś wiedział to na pewno wtedy porozmawiamy, ok? - spojrzałem na nią, a ona lekko pokiwała głową.
-Ale wiedz, że ci tego nie odpuszczę. Możesz mieć tajemnice przed Lily czy Danielem, ale nie przede mną, jasne? - zagroziła mi, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-Tak jest! - krzyknąłem i zwróciłem na nas uwagę naszych rodziców. Już widziałem ten charakterystyczny uśmiech mojej mamy.
-No czy oni nie są uroczy? - zapytał Pan Roden. Och, błagam.
-Ale i tak wszystkiemu zaprzeczą. - zaśmiała się moja mama. Spojrzałem wymownie na Holland. Pokiwała głową i w tym samym momencie weszliśmy do domu, słysząc dochodzący z zewnątrz śmiech. 
-Nienawidzę ich. - warknąłem i skierowałem się za rudowłosą do mojego pokoju.

~*~

Rodzice Hol już poszli do swojego domu. Ona została u mnie na trochę dłużej. Uczyliśmy się razem matematyki, gdy nagle jedna myśl wpadła mi do głowy.
-Ej, Hol, a co jeśli nasi rodzice mają rację? - spytałem. Dziewczyna odłożyła swój zeszyt i spojrzała na mnie. Leżeliśmy na moim łóżku, tylko że ja opierałem się o zagłówek, a ona trzymała na nim swoje stopy.
-Ale w związku z czym? 
-No w związku z nami. - powiedziałem trochę ciszej. To chyba był zły pomysł, że o to pytałem. - Dobra, w sumie nieważne. Zapomnij. - zakryłem się zeszytem. Niestety nie na długo, bo Holand po prostu go kopnęła, przez co wylądował na podłodze. - Ej!
-Porozmawiaj ze mną! Skoro zacząłeś, to skończ. Chodzi Ci o nas? W sensie, że razem? - zapytała. 
-No tak. Zobacz, wszyscy próbują nam wmówić, że jesteśmy w związku. Może serio się tak zachowujemy? 
-Chyba masz rację. Ale co jeśli nam się nie uda? Wiesz, że Cię kocham, ale boję się, że związek zniszczy wszystko. Zaczniemy się kłócić, być o siebie zazdrośni. 
-Tak, a nie chcemy zepsuć naszej przyjaźni, nie? - zgodziłem się z jej zdaniem. To, co nas łączyło było piękne. 
-A chciałbyś spróbować? No wiesz, bycia parą? - spytała nieśmiało. 
-Dobrze wiesz, że cię kocham. Nic na siłę, Hol. Jeżeli nie chcesz, to ja to rozumiem. Może za jakiś czas, jak będziesz już pewna. - uśmiechnąłem się do niej. 
-Jesteś najlepszy. - powiedziała. Wstała, przytuliła się do mnie i pocałowała mnie w policzek. Za to właśnie ją kocham. Mogę porozmawiać z nią dosłownie o wszystkim i wiem, że to nie będzie w żadnym stopniu krępujące. Jest jak mój najlepszy kumpel, doradca i psycholog w jednym. A kiedy przytula się do mnie wiem, że jest dla mnie najważniejsza. Tak samo, jak ja jestem dla niej.

~*~

Przepraszam Was bardzo za moją długą nieobecność. Nie miałam dostępu do telefonu i internetu przez ponad tydzień, a ciężko było mi coś napisać po tak długiej przerwie. Niestety rozdział nudny i do bani, ale obiecuję, że następny będzie już ciekawszy. 
Mały spoiler: Dylan w końcu pozna Carę. :) 
Kocham Was. Komentujcie proszę xx